Jak przetrwać kilka miesięcy na statku?

Jak przetrwać kilka miesięcy na statku?

Jak przetrwać długi kontrakt?

Siedzisz sobie spokojnie w domu, odpoczywasz, nagle dostajesz telefon – agencja crewingowa, do której wysyłałeś swoją aplikację jeszcze parę dni temu robiąc to raczej od niechcenia. Pada propozycja, pierwsza poważna praca, fajne pieniądze, dobre warunki, a na sam koniec przemiła Pani z biura oświadcza, że jest to kontrakt na 6 miesięcy z opcją armatorską +/-1 (oznacza to możliwość zjechania pomiędzy 5 a 7 miesiącem kontraktu w zależności od portów etc.). Zastanawiasz się czy jechać, czy podjąć wyzwanie, czy w ogóle jesteś w stanie odciąć się od domu na pół roku? Jak tam wytrzymać tyle czasu? Czy będę w ogóle miał do kogo wracać po tak długiej nieobecności?

Po głębszych przemyśleniach oddzwaniasz, dajesz pozytywną odpowiedź, dosyłasz potrzebne dokumenty i czekasz na loty. Wyjazd za 2 tygodnie, więc sporo czasu na przygotowanie, tylko od czego zacząć?

 

Podstawowe przygotowania do kontraktu

Cały proces polecam przede wszystkim zacząć od stworzenia listy potrzebnych według Nas rzeczy z w miarę możliwość dokładnym wyszczególnieniem ilość poszczególnych elementów. Osobiście zawsze zaczynałem od spisu potrzebnych ubrań. Statek to nie rewia mody, więc tutaj raczej trzeba skupić się na wygodzie. Oczywiście z myślą o wyjściach w portach warto mieć coś ładnego do zarzucenia na siebie, ale też bym z tym nie przesadzał. Należy też pamiętać, że statek może popłynąć w naprawdę różne miejsca na świecie, więc musimy raczej posiadać ubiór całoroczny (no chyba, że to liniowiec i z góry wiemy gdzie będziemy się przemieszczać). Z Wysp Kanaryjskich możemy popłynąć na Syberię, gdzie raczej średnio przyjemnie będzie zasuwać w krótkich spodenkach.

Po ubraniach kolejną oczywistą kategorią są kosmetyki i wszelkie pierdoły z kategorii beauty. Zawsze trzeba dbać o siebie, a na statku z racji niekorzystnego środowiska pracy nawet jeszcze bardziej. Jednakże nie przesadzałbym tez z ilością kosmetyków – jeśli jedziemy na pół roku to nie polecam brać 10 żeli pod prysznic i kolejnych 5 szamponów do włosów. Na statku kosmetyki możemy normalnie kupić w kantynie (ang. Slop Chest), gdzie kwota wydana na zakupy zostanie nam normalnie potrącona z pensji. Z takich nie do końca oczywistych rzeczy polecam zawsze mieć przy sobie kremy z filtrami UV i balsamy do ciała. W niektórych regionach świata dosłownie nie da się bez tego funkcjonować.

W przygotowaniach warto tez wspomnieć o gotówce. Musimy ze sobą zabrać odpowiednią ilość walut obcych – w zależności od tego gdzie będziemy pływać. Z doświadczenia, jeśli będziemy na statku uprawiającym żeglugę trampową, należy zaopatrzyć się głównie w Dolary Amerykańskie – zapłacimy nimi praktycznie wszędzie, a i wymienimy w kantorach na lokalną walutę. Euro jest dużo mniej respektowane.

 

Walizki lotnisko

 

 

Elektronika i rozrywka

Zdecydowanym must have na statku jest zawsze laptop z dobrze wyposażonym w filmy/seriale/gry (co kto lubi) dyskiem. I tutaj polecam zabrać dysk przenośny, gdyż ułatwi to wymianę tymi dobrami z innymi członkami załogi. Nie wyobrażam sobie kontraktu bez pokaźnej bazy filmów, które pozwolą odpocząć po pracy i oderwać głowę od rutyny.

Kolejną doskonałą formą rozrywki są oczywiście książki, lecz tutaj zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest czytnik e-booków. Chodzi oczywiście o to, że książki w formie fizycznej zajmują dużo miejsca a i ważą nie mało. Ja osobiście zawsze brałem jedną sztukę w postaci papierowej, reszta była zgrywana na Amazon Kindle.

Nie zapominajmy również o zgraniu odpowiedniej ilości muzyki oraz jeśli ktoś lubi to i podcast’ów. Jeśli trafimy na statek bez internetu to możemy zapomnieć o dobrach typu Spotify czy Youtube i przeprosimy się ze starym dobrym Winapem. Ja z racji tego, że nie potrafię siedzieć w ciszy zawsze zabierałem ze sobą głośnik bluetooth, który czy to w kabinie czy na mostku skutecznie  umiliał spędzany czas.

Jeszcze jedną, według mnie bardzo istotną rzeczą jest drugi telefon. Chyba nikt nie chciał by zostać w sytuacji kiedy podczas kontraktu psuje nam się smartfon i zostajemy bez normalnego kontaktu ze światem. Druga komórka dużo nie waży, a może uratować życie na statku. Do tego oczywiście awaryjna ładowarka, albo chociaż kabel USB, za pomocą którego naładujemy nasz sprzęt.

 

Psychika

Szalenie istotną sprawą przed każdym wyjazdem na statek jest nastawienie psychiczne. Przede wszystkim trzeba pozamykać w miarę możliwości wszystkie sprawy na lądzie. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju kwestie urzędowe, prawne, mieszkaniowe itd. Zdecydowanie lepiej włożyć w to trochę wysiłku podczas pobytu w domu aniżeli później martwić się jak to ogarnąć będąc już na statku.

Drugą kwestią jest samo odpowiednie nastawienie się do kontraktu, a zwłaszcza jego długości. Podpisując świstek na przykładowo 4+/-1 miesięcy lepiej nastawić się mentalnie, że będzie poza domem przez okres 150 dni i być miło zaskoczonym, jeśli dostanie się loty do kraju trochę szybciej. Najgorsze co może być to zafixować się na określoną długość kontraktu, a potem siedzieć załamanym że się on przedłuża. Dlatego też tutaj polecam z góry założyć najgorszą opcję i na to też przygotować swoją rodzinę.

Ostatnią rzeczą, na którą niestety nie mamy wpływu jest sama załoga i podejście do pracy na danym statku. Jeśli źle trafimy to zła atmosfera może nas nawet skutecznie zniechęcić do dalszego pływania. A już najgorsze to mieć przełożonego tyrana, który wykorzystuje swoje stanowisko do psychicznego znęcania się nad innymi. Jednakże tutaj też nie uważam że jest to sytuacja bez wyjścia. Spotykałem się z wieloma przypadkami, że po naciskach armatorzy zezwalają na wcześniejszą podmianę. Wtedy oczywiście można powiedzieć, że jesteśmy nie jako skreśleni w danej firmie, aczkolwiek na tym świat się przecież nie kończy. Jest cała rzesza armatorów poszukująca dobrze wykształconych specjalistów. A gadanie w stylu: hurr durr nikt Cię później nie zatrudni, to będzie się ciągnąć za Tobą do końca, to zwykłe bujdy i straszak na marynarzy.

 

Mostek statku

 

Rozrywka na statku

O tym już co nieco wspomniałem pisząc o przygotowaniach na statek. Solidna filmoteka i ewentualnie biblioteka gier to moim zdaniem podstawa. Do tego szeroki wachlarz książek, podcastów i utworów muzycznych i jesteśmy w domu. No prawie… Bo tez ile można siedzieć w kabinie przed laptopem czy Kindle’m.

Moim zdaniem najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest regularna aktywność fizyczna. W obecnych czasach już praktycznie każdy statek jest wyposażony w swego rodzaju siłownię, bieżnie, orbitreki czy inne urządzenia pozwalające zachować formę podczas monotonnych kontraktów. Wiadomo, nie zawsze jest na to czas i siła, bo czasem jesteśmy tak zajechani że marzymy tylko o położeniu się spać. Jednakże na chociażby długich przelotach morskich jest to zbawienie dla ciała i głowy. Jeśli na statku nie mamy sprzętu to poćwiczmy chociaż w kabinie, poruszajmy się, czasem jest możliwość pobiegania na pokładzie – jeśli ktoś naprawdę chce to znajdzie sposób. Ja brałem zawsze na statek taśmy TRX i gumy oporowe w razie trafiłbym na jednostkę gdzie nie bardzo mam jak ćwiczyć.

Ważną kwestią też jest sam kontakt z pozostałymi członkami załogi. Personalnie nie wyobrażam sobie siedzieć w kabinie sam ze sobą przez cały kontrakt. Warto spotykać się z ludźmi, pójść na kawę na mostek, obejrzeć coś razem czy pograć w ping-ponga. To na pewno pomaga się odstresować i powymieniać poglądami z ludźmi, których trapią często te same problemy rozłąki z bliskimi.

 

Kontakt z domem

Ostatnią, chyba najważniejszą kwestią, jaką bym chciał poruszyć jest kontakt z żoną/dziećmi/domem – po prostu z najbliższymi. Tutaj najwięcej zależy od armator i statku na którym pływamy, ponieważ różna jednostki są wyposażone w różne formy komunikacji ze światem. Jeśli nam się nie poszczęści to skończymy pisząc maile, albo dzwoniąc przez telefon satelitarny, który jest horrendalnie drogi. Na fajnej jednostce, szanującego się armatora dostaniemy łącze internetowe. Oczywiście nie będzie to światłowód, aczkolwiek na pewno można się powymieniać wiadomościami, powysyłać zdjęcia, czy czasem nawet normalnie zadzwonić.

Kolejnym świetnym sposobem jest zakup karty SIM od lokalnych biznesmenów w portach. Otrzymujemy wtedy normalny dostęp do internetu za pośrednictwem karty pre-paidowej. Koszt takiego przedsięwzięcia zależy od kraju, ale zazwyczaj wołają sobie w granicach 10-20 USD za kartę. Czasem trzeba trochę pokombinować z ustawieniami VPN, jak np. w Chinach, gdzie usługi Google są wyłączone, aczkolwiek nie jest to nic skomplikowanego. To chyba najlepsze rozwiązanie dla marynarzy w dzisiejszych czasach. W Europie generalnie nie ma tego problemu, bo polscy operatorzy oferują pakiety danych na Unię Europejską i Strefę Euro, mowa tutaj raczej o innych kontynentach, gdzie rozmowa telefoniczna z polskiej karty potrafi kosztować i 10zł/min.

 

Port

 

Przechodząc do konsensusu, nie taki diabeł straszny jak go malują. Chociaż jestem chyba trochę hipokrytą tak mówiąc, skoro sam zrezygnowałem z pływania ze względu na długie wyjazdy. Najważniejszym elementem jest zdecydowanie nastawienie psychiczne. Jeśli pojedziemy na kilkumiesięczny kontrakt i od pierwszego dnia będzie odliczać do powrotu do domu, to według mnie nic z tego nie będzie. Nie możemy myśleć, że jedziemy tam tracić życie, a bardziej skupiać się na obowiązkach i dobrych relacjach z załogą. Jakby nie patrzeć statek staje się naszym domem na dość długi okres. Oczywiście nie jest to dla każdego, nie każdy sobie poradzi psychicznie. Lecz czy to zawód dla nas dowiemy się dopiero jadąc na statek i przeżywając to na własnej skórze.

Dodaj komentarz