Dyskusja na temat aut elektrycznych to istna telenowela. Jednak atmosfera w Europie po przegłosowaniu przez Parlament Europejski ustawy odnośnie zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku stała się naprawdę napięta. Do tego wisienką na torcie jest wykluczenie z tego aut marek premium. Jednak jak to wszystko przekłada się na polskie realia? Czy auta elektryczne w naszym kraju w chwili obecnej mają sens?
Ceny zakupu aut elektrycznych
Nie oszukujmy się, głównym problemem przy zakupach aut elektrycznych jest ich cena. Jeśli mówimy o nowych autach, to poniżej 100 tysięcy złotych możemy dostać jedynie Dacię czy Smarta. Raz, że ich osiągi nie powalają, dwa że zasięgi wahają się 200-250 kilometrów. O ile do miasta to jeszcze przejdzie, to na trasę takie auta się kompletnie nie nadają. Oczywiście mając większy budżet możemy znaleźć coś rozsądniejszego z zasięgiem chociażby 400-500 km, lecz w porównaniu do aut spalinowych jest to wciąż ogromna różnica.
Nieco lepiej wygląda sprawa na rynku aut używanych i dysponując zasobami finansowymi do przykładowych 100 tysięcy możemy liczyć na fajne kilkuletnie miejskie autko. Chociażby Nissan Leaf czy Renault Zoe będą w naszym zasięgu. Lecz tutaj pojawia się kolejny problem. Tak naprawdę jeszcze nie do końca wiemy jak starzeć będą się elektryki. Głównym problemem może być tutaj żywotność baterii, a z kolei koszt jej wymiany często przewyższa wartość auta. Kosmos.
Generalnie dla uczciwie pracującego Polaka zarabiającego średnią krajową ceny są zaporowe, a używane auto strach kupować. Może z czasem się to zmieni, lecz na tą chwilę niestety tak innowacyjne auta są dla wielu ludzi nieosiągalne.
Zasięg
Wspomniany zasięg aut elektrycznych jest tym co mnie najbardziej do nich zniechęca. Dane podawane przez producentów, a realne zasięgi to druga sprawa. W różnych dostępnych w sieci testach elektryków różnica sięga kilkunastu procent. Co przykładowo przy topowej Tesli Model 3 zmniejsza katalogowy zasięg 602 km do poziomu mniej więcej 520-530 km podczas normalnej eksploatacji.
Schodząc jednak na ziemię i patrząc w segment małych aut miejskich spotkamy się z wartościami między 200, a 350 km przy nowych samochodach. Z kolei w przypadku kilkuletnich pojazdów już zasięg rzędu 100 km i mniej nie jest jakimś wyjątkiem. Przydatność takiego auta jest moim zdaniem zerowa.
Jednak warto też zwrócić uwagę na to, że jest to zasięg w pełni naładowanych aut. Baterie litowo-jonowe, które stanowią bardzo duży procent stosowanych akumulatorów w autach elektrycznych bardzo nie lubią skrajnych wartości. Optymalny zakres pracy takich ogniw to wartości pomiędzy 20, a 80 % naładowania. A zakres 50-80 % to już w ogóle bajka. Nie trzeba tu stosować żadnej wyższej matematyki, żeby zobaczyć że jeśli chcemy dbać o baterię, to realny zasięg naszego pojazdu jeszcze bardziej się zmniejszy.
Jeszcze jedną wartą uwagi kwestią jest sprawność aut elektrycznych w skrajnie niekorzystnych warunkach atmosferycznych. A więc w skrajnych upałach, jak i mrozach. Nie jest żadną tajemnicą, że każde baterie tracą wtedy na sprawności i nie omija to także pojazdów EV. Co oznacza, że zasięg może być zredukowany.
Żywotność baterii
Standardowo podaje się, że akumulator w aucie elektrycznym powinien wystarczyć na przynajmniej 900 cykli ładowań (czyli jednorazowe pełne naładowanie lub kilka krótszych doładowań). Oznacza to, że teoretycznie żywotność elektryków powinna sięgać bez problemu 12-14 lat. W praktyce baterie litowo-jonowe wytrzymują bez problemu 1500 takich cykli.
Mimo tego wszystko zależy od użytkownika. Od tego jak ktoś dba o baterię, jak ją ładuje, warunków przechowywania pojazdu i wielu innych zmiennych. Tego nie jesteśmy w stanie ocenić. Ponadto przyjmuje się, że średnia roczna degradacja ogniw w akumulatorach przyjmuje wartości około 2,5 %.
Najnowsze badania pokazują jednak, że możliwe jest skonstruowanie takich akumulatorów, które będą w stanie wytrzymać kilka tysięcy cykli ładowań.
Ładowanie auta elektrycznego
Wbrew powszechnej opinii w tej kwestii Polska wypada naprawdę nieźle. Aut w pełni elektrycznych jest w Polsce 24.748 (stan na koniec lipca b.r.), z kolei ładowarek rozlokowanych w kraju mamy 2293 sztuki, z czego 33 % pozwala na szybkie ładowanie. Ogólnodostępne stacje ładowania są zarówno płatne, jak i darmowe. Te na których nie musimy płacić znajdują się najczęściej w centrach miast, na parkingach sklepów czy galerii handlowych. Zawsze jednak trzeba zwracać uwagę na dostępne złącza, gdyż stosuje się ich w elektrykach kilka rodzajów.
Z kolei jeśli chodzi o płatne stanowiska ładowania, jednym z producentów jest firma Greenway. Jednak jest to dość drogi interes, gdyż za 1kWh wolnego ładowania zapłacimy 1,28 zł, a w przypadku szybkiego już 2,09 zł.
Nie ma także żadnych przeciwskazań do ładowania samochodu ze zwykłego gniazdka 230V w garażu. Jednak musimy pamiętać, że będzie to bardzo czasochłonne i może zająć nawet kilkanaście godzin. Istnieją także instalacje takie jak chociażby ładowarki Green Cell , które znacząco przyspieszają cały ten proces, ale wymagają jednorazowej inwestycji rzędu 2-3 tysięcy.
Czy auta elektryczne w Polsce są ekologiczne?
Jest to naprawdę temat rzeka. Jednak krótko mówiąc, auta elektryczne w Polsce są przeciwieństwem ekologii. Dlaczego? Dlatego, że ponad 70 % energii pochodzi u nas z węgla. Cała debata na świecie opiera się o ograniczenie emisji CO2 do atmosfery. Zgadzam się, samochód elektryczny sam w sobie nie emituje w ogóle dwutlenku węgla. Jednak wyprodukowanie 1 kWh powoduje emisję 700 gram CO2. Według szybkich kalkulacji EV (ang. Electric Vehicles) wytwarza podczas normalnej eksploatacji (uwzględniając wytworzenie energii elektrycznej) więcej gazów cieplarnianych aniżeli nowe samochody spalinowe.
Wytwarzanie baterii do aut elektrycznych
Jest także mocno kontrowersyjny temat. Do produkcji akumulatorów, nie tylko do aut elektrycznych, ale innych urządzeń jak laptopy i smartfonu używa się głównie litu i kobaltu. Są to pierwiastki wydobywane głównie w krajach trzeciego świata. A jak wiadomo warunki pracy w takich miejscach nie są najlepsze, a bardzo często wykorzystywane są do tego małe dzieci, które harują za głodową pensję.
Utylizacja baterii z aut elektrycznych
Tutaj pojawia się kolejna ciemna strona pojazdów elektrycznych. Baterie w nich stosowane mają swoją żywotność, która określa się na 10-15 lat. Jednak po tym okresie trzeba coś z takim akumulatorem robić. No właśnie, tylko co? Recykling jest w tym przypadku nieopłacalny, gdyż mamy do czynienia z problemem rozbiórki takich toksycznych ogniw. Dużo tańsze jest wyprodukowanie nowej baterii ze świeżo wydobytych surowców.
Jest jednak światełko w tunelu, ponieważ ten problem został zauważony i obecnie wiele państw i firm pracuje nad jego rozwiązaniem. Dobrym przykładem może być firma Renault z koncernu PSA, która już w chwili obecnej odzyskuje surowce wykorzystane do produkcji zużytych już nośników energii.
Dopłaty do elektryków
Co ciekawe dzięki finansowaniu z Unii Europejskiej możemy starać się o dotację na zakup auta elektrycznego. Dotyczy to nowych pojazdów o wartości do 225.000 złotych brutto. Musimy go zarejestrować w Polsce oraz zadeklarować się, że przez 2 lata nie zostanie sprzedany. Co ciekawe wymaga się, żeby na takim aucie znalazła się naklejka, że zakup został dofinansowane ze środków NFOŚiGW… 🙂
Jeśli chodzi o kwoty dofinansowań, to dla osób fizycznych jest to 18.750zł. Niby nie jest to oszałamiająca kwota, ale na ulicy nie leży. Osoby z Kartą Dużej Rodziny mogą liczyć z kolei na 27.000zł dotacji.
Koszty energii
To teraz przejdźmy do liczb i faktycznych kosztów utrzymania auta elektrycznego ładowanego w domu. Obecnie średnia cena 1kWh kosztuje około 77 gr. Przyjmijmy do obliczeń auto o pojemności baterii 52 kWh stosowanego np. w Renault Zoe, którego podawany zasięg to 368km.
Koszt ładowania potrzebny do przejechania 368km:
52 kWh x 0,77zł = 40,04zł
Koszt przejechania 100km:
(100km x 40,04zł) / 368km = 10,88zł
Dla porównania weźmy auto spalinowe palące średnio 6l benzyny na 100km. Wahania cen paliw są w ostatnim czasie duże, lecz przyjmijmy średnią wartość 6,50zł za PB95.
Koszt przejechania 100km autem spalinowym:
6l x 6,50zł = 39zł
Już na pierwszy rzut oka widać dużą dysproporcję w cenach. W przybliżeniu auta elektryczne mogą być nawet 4 razy tańsze w tankowaniu niż tradycyjne spalinówki. Nawet biorąc pod uwagę, że nie zawsze samochód będzie ładowany w domu, a czasem na płatnych stacjach – wciąż jest to opłacalne. Jasne, teraz VAT na nośniki energii też jest niższy, mimo to nie oszukamy liczb. Dzięki pojazdom EV możemy zaoszczędzić dużo więcej.
Oczywiście zasięgi katalogowe a realne to dwie odmienne rzeczy. Jednak jakby tego nie kalkulować zawsze elektryki będą tańsze w eksploatacji.
A wy co sądzicie o tej, jakby nie patrzeć, wciąż innowacyjnej technologii? Czy ma to sens w obecnej formie, czy jeszcze zbytnio raczkujemy, żeby zostawiać nasze Diesel’e w garażu na rzecz młodszych braci? 😊
Wszystkiego dobrego 🙂
Pingback: Fit for 55 - Ekologiczne Szaleństwo UE